El Classico jakie kochamy.
Solidny Pinto, niebezpieczny Ronaldo, czarujący Messi, Varane bohaterem.
Pierwsza połowa świętego klasyka kończy się 0-0.
Obie drużyny zdążyły zmarnować mniej więcej po 10 wyśmienitych sytuacji,szczególnie wymagają nadmienienia interwencja Varane wybijąjącego piłkę tuż przy lini bramkowej po strzale Xaviego oraz strzał z volleya Benzemy.
Podsumowując, znakomity, klasyk w którym nie brakuje narazie niczego, również momentów brzydkiej gry i sprzeczek tak charakterystycznych dla El Classico, Alves symulujący, Ronaldo chamsko podstawiający nogę - to wszystko to smaczki jakich możemy spróbować dzisiaj.
Real gra jak grał w tamtym sezonie - szybko, niebezpiecznie, potrafi w jednej chwili przejść z obrony do ataku - dzięki geniuszowi Mou i jego perswazji Real gra bez kompleksów i jest piekielnie groźny.
Z drugiej strony zaś - Barcelona, grająca starym, dobrym stylem Tiki - Taką, niemal jak Barca Guardioli.
Jednak z pewnymi ważnymi usprawnieniami - piłkarze Barcy nie wychodzą już tak wysoko przez co gorzej jest im atakować ale dzięki czemu kontry realu spotykają się z świetnie dysponowanym dzisiaj Pique, Puyolem i Busquetsem.
Gra Barcy przypomina mi tą z innych klasyków sprzed 2 lat - wielka machina, dziesiątki podań, prowokowanie do fauli i staranie się o żółte kartki dla rywala - wszystko to jest jakby kowadłem mającym rozgrzać Królewskie żelazo, zmęczyć, osłabić nerwy a następnie przejść do bardziej aktywnego ataku.